Sunday 7 April 2013

mądrość nie istnieje

z listów do JASNEJ, 3 lipca 2009 roku, "mądrość nie istnieje"

JASNA, JASNA, my w mniejszości? Sam nie wiem... Czy mniejszość ma wpływ na losy świata? Nie wiem. A czy w ogóle ktoś ma jakiś wpływ na losy świata?
Dla mnie to wszystko wygląda inaczej. Doszedłem jakiś czas temu do wniosku, że wolna wola jest jednak złudzeniem, że losy i poczynania jednostek wynikają z tego, gdzie w systemie wzajemnych powiazań (międzyludzkich, między przyrodą a ludźmi, między ludźmi i ich wytworami) dana jednostka się znajduje. Świat wpływa sam na siebie, ludzie, jako jego część, wpływają na część świata, wpływają jako masa, nawet, jeśli to widać najwyraźniej w efektach działania wybitnych jednostek, mniejszość wynika z większości, wpływanie na większość to iluzja. Tak myślę. A moje myślenie wynika z miliardów innych myśleń, z tysięcy zdań, obrazów i gestów, które dotarły do mnie w ciągu 35 lat mojego istnienia, z układów wyżów i niżów, które przynoszą deszcz i wiatr albo powodują, że niebo jest czyste, z gry genów, z konfiguracji rozmieszczenia rakiet dalekiego i krótkiego zasięgu na świecie, z rozkładu wpływów poszczególnych religii w Europie, itp...
Tak, nikogo nie można sądzić, nie wiem teraz, czym jest moralność i odpowiedzialność, może tylko próbą uporządkowania rzeczywistości, takim przejawem naszego zindywidualizowanego sposobu patrzenia, niezgodą na bezduszność świata i na to, że zło wygra.
Współpraca z SB? Machanie chorągiewką podczas pochodów pierwszomajowych? Wiersze na cześć Stalina? Czyja wina? Oto system. Poczucie wstydu i winy pojawia się, gdy tracimy ciągłość swoich poglądów, a tracimy ją z reguły w wyniku impulsów z zewnątrz. I to również jest system.

Masz rację, że w obliczu kataklizmu ludzie nagle doznają bolesnego oświecenia na temat własnej bezradności. To wtedy pojawia się właśnie świadomość naszych powiązań z całą resztą świata, braku wpływu na to, co się dzieje, poczucie, jak iluzoryczne są nasze wybory i jakim złudzeniem jest nasza indywidualna odrębność. Wypływamy, jako ta woda, z wielkiego nieba i wpływamy do wielkiego morza (...)

Świat polityków, tak to jest absurd. Ilekroć słucham, jak mówią o niczym, chce mi się śmiać i płakać zarazem. Uważam, że zawód "polityk" jest równie absurdalny jak np. profesja polegająca na "opowiadaniu o ewentualnym gaszeniu możliwych pożarów", byłbyż to "strażalityk"? Niech będzie. Gdyby wprowadzić to w życie, strażalitycy wykłócaliby się na temat konkurencyjnych, w ich mniemaniu, sposobów gaszenia ognia, w tym np.: sposobu trzymania sikawki, koloru hełmów, długości drabin, głośności syren alarmowych, ciśnienia w oponach oraz stopnia nasycenia czerwieni w lakierze samochodow strażackich. Próbowaliby ponadto ustalić dopuszczalną wysokość płomieni oraz ilości dymu oraz uregulować miejsca i terminy powstawania pożarów. W wielu przypadkach ustalenia specjalnych komisji byłyby uwarunkowane poglądami religijnymi poszczególnych strażalityków i w związku z tym, oczywiście, kapłani braliby czynny udział w gorących dyskusjach, wygłaszając niejednokrotnie płomienne przemówienia i dolewając oliwy do ognia. Stąd niedaleko już byłoby do powiązania misji strażalityków z misją kapłanów i pomieszania pożaru z żarem piekielnym, co wpłynełoby pozytywnie na bogactwo metafor, epitetów i cytatów, używanych w dysputach. Ostatecznie zapewne udałoby się stworzyć miliony nowych urzędów i ustaw, niezbędnych do ogarnięcia natury pożaru... JASNA, to się musi zawalić.

Ech, słyszysz takie słowa czasem? Że ktoś nienawidzi wszystkich? Tak, JASNA, to się musi zawalić. Zazdroszczę wierzącym... Przydałby się jakiś hiperjezus albo superbudda, który przyszedłby i dał nam takiego ultraszturchańca, wszystkim naraz, żebyśmy się opamiętali raz na megazawsze. Trzask, prask i po wszystkim, jak mawiał dziadek Poszepszyński. Mój mistycyzm... Mój mistycyzm polega na tym, że wierzę, iż na końcu drogi żaden mistycyzm nie będzie już potrzebny. A statystyka... JASNA, mnie statystyka nie uspokaja ani trochę, mnie ona przeraża! Statystyka mówi o tym, że jesteśmy całkowicie bezwolni. Tak, tak, ja się z tym zgadzam, ale to jest bardziej kapitulacja niż zgoda. To chyba takie uczucie, jakie miał mój dziadek, wychodząc z bunkra w Berlinie z podniesionymi rękami i z okrzykiem "Hitler kaputt!" na ustach. Założę się, że jedyna myśl, która huczała mu wtedy w głowie, to było pytanie, czy sowieci strzelą, czy nie strzelą. Zawsze chciałem wierzyć, że mam wpływ. Zawsze chciałem mieć wolną wolę. Nie mam. Jestem przerażony. Czekam na uderzenie endorfin, które przynoszą ukojenie tonącemu. W religiach dalekiego wschodu nazywa się to nirwaną.

No comments:

Post a Comment